Wielka dziura w procesorach? Dziwne

Od kilku dni mamy ostrą jazdę bez trzymanki. Jak już powszechnie wiadomo, luki Spectre i Meltdown zostały niedawno ujawnione, zaś w polu rażenia znalazły się procesory Intela, produkowane przez ostatnie 10 lat. Oliwy do ognia dolały komentarze o łatce, która rzekomo ma zmniejszać wydajność – od 5 do nawet 30 procent. W oficjalnym „stanowisku” Intela dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę luki pozwalają na odczytanie danych z pamięci systemowej i… w sumie nic więcej.

Z komunikatu wiemy również, że zagrożone są również procesory ARM. Google zaś poinformowało, że problemy mogą mieć także CPU od AMD, które do niedawna zdawałyby się być niczym zielona wyspa. Czerwoni jednak zdementowali te doniesienia w swojej informacji prasowej. Emocje nieco ostudziły pierwsze testy wydajności developerskiej wersji z łatką, które wskazały, że normalni użytkownicy nie odczują różnicy w wydajności. To samo stwierdziły takie podmioty, jak Apple, Microsoft, Amazon oraz Google, zapewniając swoich klientów o tym, że również chmury zbytnio nie ucierpią przez tę łatkę.

Ognisko zdaje się dogasać, jednak ArsTechnica przypomina się o pewnym ruchu CEO Intela, Briana Krzanicha. Szef korporacji pięć miesięcy przed opublikowaniem informacji o lukach w procesorach sprzedał wszystkie swoje udziały na giełdzie. Chociaż przedstawiciele firmy twierdzą, że sprzedaż akcji nie była powiązana z odkryciem problemów, zaś raporty finansowe wykazały, że wyprzedaż udziałów to zaplanowane działanie, nie ma aktualnie głębszego wyjaśnienia zachowania Krzanicha.

Z danych wynika, że CEO wzbogacił się o ponad 39 milionów dolarów. Chociaż obecnie kurs Intela na giełdzie nie różni się zbytnio od tego przed upublicznieniem informacji, cała sprawa wygląda bardzo dziwnie. Podobne sytuacje miały miejsce w sierpniu, kiedy Ameryką wstrząsnął gigantyczny wyciek danych z systemów Equifax. Jak się okazało, kierownictwo firmy na kilka dni przed ogłoszeniem wycieku sprzedało trochę akcji.