Moje subiektywne odczucia z użytkowania słuchawek SNAB przywołują mi na myśl słuchawki Monster Beats bądź ew. a-Jays Two. Niskie tony są przeważające z całego pasma. Odbiera to dźwięku nieco szczegółowości, lecz w dalszym ciągu nie jest źle. Scena nie jest przesadnie duża, dźwięk ciepły i bardzo basowy. Myślę, że przypadnie on do gustu w szczególności fanom mocnego czarnego brzmienia ew. muzyki Drum ‘n Bass, Electronic czy Casual Dub.

Wraz ze słuchawkami dodawana są dwa typy wkładek – silikonowe oraz jedne piankowe w uniwersalnym rozmiarze M (powinny pasować 90% użytkowników). Co prawda pianki zazwyczaj oferują lepszą jakość dźwięku, dzięki lepszej izolacji, niemniej w przypadku słuchawek SNAB bardziej pasowały mi silikony. Słuchawki mają już i tak mocne tony niskie, w moim odczuciu lepiej ich nie potęgować. W niektórych piosenkach miałem wręcz wrażenie, że dźwięk jest dudniący, szybka redukcja basów poprzez EQ rozwiązała problem. Słuchawki testowałem w kilku utworach: Bohemian Rhapsody – Queen, Black Skinhead – Kanye West oraz Sweet Child O’ Mine – Guns N’ Roses by mieć pewnego rodzaju Benchmark w porównaniu do innych recenzowanych jak i posiadanych przeze mnie słuchawek. Klasyczne instrumenty nie są idealnie odwzorowane, ciężko też bezpośrednio je zlokalizować na scenie, ale to nie odbierało przyjemności w słuchaniu SNAB’ów. Oczywiście, jeżeli kiedykolwiek użytkowaliście słuchawki dokanałowe z nieco wyższej półki, EP-101M was nie zaskoczą, lecz przeciętny użytkownik szukający słuchawek w tym budżecie będzie bardzo moim zdaniem zadowolony. Ostateczny werdykt co do poszczególnych słuchawek wydaje zazwyczaj po tym czy słuchanie muzyki w nich mnie męczy czy nie – w przypadku słuchawek SNAB było to bardzo przyjemne doświadczenie, więc z całą pewnością mogę je pod tym względem polecić.

Mikrofon spełnia swoją funckję, jeżeli ktoś dużo rozmawia przez telefon i potrzebuje wolnych rąk na pewno doceni ten element słuchawek. Jego jakość nie odstaje od headset’ów dodawanych przez producentów.